

70 rocznica początku tragedii polskich dzieci.
Polskie Dzieci Wojny Na 70 rocznicę, początku tragedii polskich dzieci.
To były polskie dzieci, ufne, radosne, spokojne. Aż nagle w dziecięce ich życie wrzucono okrutną wojnę. Pojawił się głód i nędza. Widziały jak matka płacze. Ojciec gdzieś zginął bez wieści i życie było tułacze. W niewoli zmuszane do pracy, ponad dziecięce siły. Widziały jak innych wrzucano wprost do zbiorowej mogiły.
Bez trumien, nagie trupy, tak bez żadnego odzienia, A każdy na twarzy wyryty miał znak – wielkiego cierpienia. Patrzyły przerażonym wzrokiem, płakały dziecięce oczy. Jak bagnet przeszywa ciało i ziemia krwią się broczy. Tu opalony kikut trupa ze zgliszczy wystaje. Brat to? Siostra czy matka? Tego już nikt nie poznaje. Tam znowu jęczy zraniona, cała we krwi unurzana. I gdzieś na boku ktoś kona, bo wielka jest jego rana. A dziecko nie może zrozumieć – skąd taka podłość człowieka. Dlatego przez całe życie na tę odpowiedź czeka. Dziś, kiedy wiekiem znużony, ciało do snu swe ułoży. To w snach wracają wspomnienia. I znów się koszmar otworzy. Zaledwie skończyła się wojna, w czterdziestym piątym roku. To już w odbudowie ojczyzny, raźnie dotrzymywali kroku. Wcielani do służby Polsce, dzielni i młodzi Junacy. Zmuszani byli za darmo do „ochotniczej pracy” Na bardzo wielkich przestrzeniach, rosły ogromne budowy. Powstaje Nowa Huta, Huta Bieruta koło Częstochowy. Inni drążyli węgiel, ze słynnych „Hufców Pracy”. Dźwigali z ruin Warszawę, tak pracowali Junacy. Nie było żadnej dziedziny, bez młodych tego pokolenia. Bo Polska potrzebowała wtedy, młodego prężnego ramienia. Wpajano nam piękne hasła, o sile pracujących ludzi. Wierzyliśmy w to bez krytycznie i patriotyzm się budził. Czuliśmy radość wielką, że wolną jest polska ziemia, A tych, co, odkrywali prawdę, pełno było w więzieniach. UB to znaczy bezpieka, rządzona była przez wroga. By wolną nam wrócił Polskę prosiliśmy Pana Boga! I wreszcie tak się stało, Polska wolnością się cieszy. Lecz do sprawiedliwych rządów, na razie nikt się nie spieszy. Dziś jesteśmy sędziwi, nie każdy z nas budzi się rano.
A o tym, co daliśmy Polsce, po prostu już zapomniano. Emerytury nasze i renty, o pomstę wołają do nieba. Panowie prominenci! Tym wreszcie zająć się trzeba! Cierpliwość nasza się kończy, bo nędza zagląda nam w oczy! A władza niech zapamięta – niedola polaków jednoczy. Możemy wyjść na ulicę, biedni i zrozpaczeni. I trwać w proteście tak długo, aż los nam, na lepszy się zmieni. To nie jest szantaż ni groźba, lecz proste ludzkie wołanie. Niech rozpacz nasza i krzywda, zauważona zostanie! I apel do dzieci wojny, dziś już bardzo sędziwych. Opiszcie swoje wspomnienia, póki jesteście wśród żywych. Bo kiedyś świadków zabraknie, gdyż dotrą na kraniec swej drogi. Niech pamięć o tym zostanie, ludzkości! Dla zwykłej przestrogi!
Romuald Drohomirecki